wtorek, 22 października 2013

Japoński pigwowiec w komitywie z polską gruszka.

Namieszałam się dzisiaj po wsze czasy, ale warto było! Moja konfitura to smak jesieni..aromatyczna i gęsta..pachnąca polską słodyczą i odrobiną egzotyki..Nigdy w życiu nie wylizałam tak dokładnie garnuszka..palce lizać!





Pestki widzę, widzę pestki..na prawo i lewo skaczą beztrosko niczym stado koników polnych na łące..
Czeka mnie solidne i generalne odkurzanie, ale gra warta świeczki:)
Pigwowiec jest twardy jak orzech, ale to mnie w żaden sposób nie zniechęciło. Najpierw trzeba pestki rzetelnie wyskrobać z jego wnętrza a następnie pokroić w kosteczkę.
Towarzyszyć mu dziś będzie polska, szlachetna gruszka..
Co do proporcji..2kg pigwowca, 1.5kg obranych i poćwiartowanych gruszek oraz niecały kilogram cukru.
Gruszki leniwie duszące się w garze posypujemy imbirem(1/2 łyżeczki).
 A jak już puszczą soki, wrzucamy szalenie kwaśnego japończyka. Dokładnie, co jakiś czas mieszamy aby nie przypalić cudownie pachnącego dżemiku.
W między czasie wrzucamy startą skórkę pomarańczy..
..2 łyżeczki dla intensywniejszego smaku:)
I cóż..musimy uzbroić się w cierpliwość..nasze owoce muszą dusić się w swoim towarzystwie przez ok. 1godzinę.
Na sam koniec osładzamy im nieco atmosferę i wsypujemy cukier-ja dodałam 900g.
Konfitura przypomina mi nieco masę krówkową..:) Po dodaniu cukru, musimy na malutkim ogniu gotować jeszcze ok godzinę.Im dłużej tym dżem będzie bardziej gęsty.
A na sam koniec, z uwagą i ostrożnością pakujemy ją do wyparzonych słoiczków..
 Moja mama zawsze odwracała zawekowane słoiki do góry nogami zatem i ja też to zrobiłam..mam nadzieje, że szczelnie się zakręciły..
I dla pracowitego łasucha małe co nie co zostało:p
Zrobiłam taaaakie oczy jak moja sówka gdy skosztowałam mojego słodkiego dzieła:)
A na kolacje..
..zafundowałam sobie kanapeczki z konfiturą pigwowo-gruszkową i szklankę mleka!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz