niedziela, 19 maja 2013

Butternut squash



Niedziela w pracy..gorzej być nie może:/ Poza tym sobota miała być lepsza niż piątek:/ a była jak czarny 13-stego. Uszkodziłam Cudaka i mój malakser. Teraz nazywam się psujka:/ Grześ i tak był dla mnie łaskawy..ech mam dwie lewe ręce albo na plecach jakiś pech się ulokował, złowieszczo zaciera łapska i diabelsko chichocze..



W sobotę przyrządziłam nowość nad nowościami..rozkręcam się w ślimaczym tempie :p Zamiast ziemniaków postanowiłam do kotlecików mielonych przyrządzić butternut squash czyli dynie piżmową. Squashe pochodzą z USA gdzie były podstawą diety Indian a co do smaku...są słodsze niż dynia. Nie każdy lubi dodatek do mięsa na słodko, ale raz kozie śmierć..może nie strujemy się tym dyniowym rarytasem.
 Do obiadu oprócz squasha potrzebne mi były: avocado, melon i mango.
 No to nóż w łapkę i jedziemy...no w połowie drogi mi już ręka zsiniała..twardy jak kamień ten indiański piżmowiec..albo mam tępe noże... :/
 Kurcze..właśnie nauczyłam się robić kolaże, ale jakość mi się średnio podoba...hmmmm no nic popracuje jeszcze nad tym..a tak squash wygląda od środka :) śliczniutki jest, prawda? Wydłubałam z zacięciem jego wnętrzności i pokroiłam w kosteczkę:)
 Następnie umieściłam go na blaszce, polałam 2 łychami miodu, oliwą z oliwek, wrzuciłam jedną skrojoną w kosteczkę cebulę i 4 ząbki czosnku.
 I cosik takiego pieczemy w 180 stopniach przez 45 minut. No miałam duże wątpliwości czy to zjadliwe będzie..i czy fąfel mnie z domu nie wywali... :/
Do słodkiej dyni postanowiłam zrobić przekorną sałatkę...żeby już całkowicie się pogrążyć...
 Sałata...która na parapecie kończyła swój 2 tygodniowy żywot..fajne jest tu to, że sałatę sprzedają w małych doniczkach..podlewamy sobie ją jak chociażby fiołka  i świeżość swą trzyma wyjątkowo długo.
Do mojej nieco cierpkiej sałatki potrzebowałam..
 ..melona.Jakoś nigdy nie mogłam się do niego przekonać, ale po kilku latach moje kubki smakowe chyba ewaluowały, bo w jakiś dziwaczny sposób, ale mnie urzekł..taki ogórkowato-arbuzowaty, ale dobry :p
 Skroiłam również avocado..kurcze ten to w ogóle jakiś niedzisiejszy...no do sałatki idealny, ale taki trochę bezpłciowy :/
I na koniec troszeczkę soli morskiej i sok z połówki cytryny...sesesesese 
Udekorowałam mango, bo zakochana jestem w nim do końca życia i o jeden dzień dłużej..
 A całość z kotlecikiem mielonym mojego tatusia smakowała...hmmm..egzotycznie. Sałatka przepyszna, squash na słodko...sam w sobie dobry, ale nie pasuje do mięsa. A fąfelkowi wszystko smakowało tak samo...ma katar już od 2 tygodni i nie czuje nic... niestety :/
A i chciałam na sam koniec podziękować Markowi i Ewelinie :) ślicznie opiekujecie się naszym kwiatuszkiem:)
Cudny!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz