środa, 27 marca 2013

Brokułowy krem

W tle leci "Cisza" Bednarka..uspokajają mnie te dźwięki a niestety muszę ukoić swoje zszargane nerwy, bo ktoś mi dzisiaj powiedział, że stałam się strasznie nerwowa w tym Londynie:/ ciężko mi się przyznać do tego, ale to prawda:/ Dobrze, że mam gotowanie...dzisiaj robiłam coś czego nie cierpię bleeeeee brokuły...nie wiem, kto po raz pierwszy pokazał je Grześkowi, ale pokochał je i mam przechlapane. Nie znoszę ani smaku ani zapachu tych kosmicznych wstręciuchów, ale czego nie robi się w imię miłości ;p Krem brokułowy smakował bardzo, ale musiałam naprawdę nieźle go przyprawić, aby to coś zielonego miało jakiś konkretny smak...dobrze, że nie widzieliście mojej miny - za każdym razem kiedy musiałam to coś spróbować włosy stawały mi dęba blee

Potrzebowałam litr wody, do której dodałam 2 kostki rosołowe-wiem, że nie są zdrowe, ale czasami mus to mus. Do bulionu wrzuciłam wstrętnego, zielonego brokuła i gotowałam go, aż cienias zmięknie.
W między czasie przysmażyłam na złoty kolor jedną cebulę i 3 duże ząbki czosnku...zniwelowało to troszeczkę zapach zielonego potwora:)
Kiedy wstręciuch był miękki wyłowiłam go i razem z przysmażonymi warzywami z patelni zmiksowałam w misce. Wyszła zielona ciapa...a bulion ciągle się gotował...
Oczywiście należy to zrobić w malakserze, a nie mikserem niestety jeszcze się nie dorobiłam:/ Zieloną paćkę wrzuciłam do gotującego się bulionu. Dodałam również pieprz ziołowy-1łyżeczkę, sól, pieprz-dużo pieprzu, 2 łyżki suszonej włoszczyzny i 2 płaskie łyżki bazylii oraz 1 łyżkę vegety:
Ciągle mi jeszcze czegoś brakowało i wybawieniem okazała się kwaśna śmietana(2łyżki)!
I na koniec oczywiście czosnkowe grzanki...czy to coś jest dobre? Oczywiście, że jest przecież to ja zrobiłam ten brokułowy specyfik :p
"Te chwile są z nami
i nikt nie zabierze ich dopóki my,
będziemy wciąż tacy sami,
z radością odkrywać każdy nowy dzień"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz