piątek, 28 marca 2014

Brygada na widelcu. Edo Fushion.

Tym razem nasza odważna siódemka wybrała się do restauracji Edo Fushion na Miodowej 8 w Krakowie. Zmierzyliśmy się z kuchnią azjatycką. Menu wyglądało interesująco-ciekawe potrawy o niewątpliwie japońskich korzeniach, wzbogacone tajskimi smakami. Nie było jednak  łatwo, ale wszyscy wyszli cali i zdrowi ;) Czy zadowoleni? Niestety większość miała miny nietęgie, ale szczegóły poniżej. 




Tabela z naszymi głosami-niektórzy byli bardzo surowi :/
Najlepszego nosa do potrawy miała Aga- wybrała Gyo No Teppanyaki.
Plastry polędwicy wołowej, grillowane na sposób japoński-bez tłuszczu z sosem teriyaki, podane z duszonymi warzywami z dodatkiem trawy cytrynowej. Próbowałam i gorąco poleca,-pycha!
Mój mąż również był zadowolony ze swojego wyboru.
Pad Thai-tradycyjny, tajski makaron ryżowy smażony na woku z krewetkami, kurczakiem i warzywami w aromatycznym sosie słodko-kwaśnym. Moim zdaniem jak najbardziej zjadliwy, ale jak dla mnie zbyt dużo słodyczy w tym daniu. Ewelinie w tej potrawie nie spasował makaron.
Chyba ostatnią zadowoloną osobą był Kuba, który otrzymał na talerzu wołowinę w tajskiej bazylii, z dodatkiem chili..
..czerwonej papryki i cebuli. Niestety nie dopuścił mnie do swojego talerza;p i nie mam pojęcia jak to cudo smakowało, ale brzmi nieźle.
I teraz zaczynają się schody. Marek nie został powalony na kolana przez Wasabi Tori To Edamame.
Pod tą tajemniczą nazwą ukrywa się oczywiście kurczak-znak rozpoznawczy Marka:) Mięso zostało podane na groszku cukrowym, w sosie wasabi - nieszczególnie smacznym.
Teraz kolej na mnie - oj ja niestety miłośniczką azjatyckich smaków nie zostanę. Zamówiłam Yaki Gyoza 
czyli pierożki z mięsnym i krewetkowym nadzieniem, przyrządzone techniką jednoczesnego smażenia i gotowania na parze. Smak miał być podkreślony obrzydliwym wręcz sosem wasabi. Danie zbyt słone i zbyt egzotyczne - plątanina dziwnych smaków. Zjadłam tylko jedną sztukę a resztę rozdałam:/ 
I na sam koniec-wisienka na torcie czyli nasza rozkapryszona Kasia ;p A tak na poważnie oj miała prawo grymasić przy Bulgogach wołowych. 
Cienko pokrojona wołowina, marynowana w sosie sojowym, z dodatkiem soli, cukru, oleju sezamowego i cebuli. Podane z duszoną cukinią, grzybkami shiitake, ryżem i duszonymi piklami kim chi. Bidula się nie najadła i zwróciła prawie wszystko kelnerce. Przyznaje jej rację w 100% - paskudztwo i stety niestety jej noga już tam więcej nie powstanie.
Co do wystroju klimat dalekiego wschodu zachowany. Czysto, elegancko..
..tylko niestety było tam dosyć zimno. Co nas zaskoczyło oprócz - nas niestety nie było tam nikogo innego. To chyba niestety o czymś świadczy-jedynym usprawiedliwieniem może być fakt, że był to wtorek-mało wyjściowy dzień.
Obsługa uprzejma i dyskretna. Potrawy dostaliśmy szybko choć faktycznie na przyjęcie zamówienia czekaliśmy nieco długo. I niestety jakoś nie mogę więcej plusów znaleźć. Moim zdaniem miejsce idealne na jakąś służbową kolację niż na biesiadowanie z paczką znajomych. Całościowa ocena-3,98.
Następnym razem zdjęcia robi ktoś inny-aparat w mojej komórce niestety nie popisuje się jakością.

1 komentarz: