Pomysł na to egzotyczne danie podsunęli mi Aga i Kuba- zakochana w Tajlandii para!
Grześka wysłałam po zakupy, bo potrzebowałam dość wymyślnych składników.
Do rondelka wlewamy 1 szklankę wody, 2 łyżki białego wina, 1/4 szklanki sosu sojowego jasnego(ja niestety miałam tylko ciemny), pół łyżeczki sproszkowanego imbiru, 1/4 łyżeczki granulowanego czosnku, 3 łyżki brązowego cukru i..
..sok z połówki limonki i pokrojoną w drobną kosteczkę połówkę papryczki chilli.
..zakupiliśmy 2 filety z łososia, które trzeba wysmarować naszą azjatycką marynatą. Nawet ładnie zaczęła pachnieć..
Takiego pomazańca włożyłam na 1 godzinę do lodówki. A następnie na oleju lnianym po prostu go usmażyłam:
i ugotowałam makaron Tao Tao, co nie było dobrym pomysłem. Następnym
razem posłucham swojej główki a nie czyjejś makówki:/ Taki jakiś dziwny
pomysł na rybę z makaronem, ale zaufałam internetowemu kucharzowi.
I dalej nie wiem co o tym myśleć..inny nie znaczy niedobry..inny oznacza, że warto próbować nowych smaków, ale niekoniecznie do nich wracać. Po prostu ten sos jest słodkawy a ja tego do ryb czy mięs nie lubie:/ Mężuś zjadł.. i nawet gary pozmywał ;p
A niedługo zaczynamy ze znajomymi projekt "Krakowskie restauracje na widelcu BK" Szczegóły niebawem:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz